Był dzień 8 marca tego roku młody student wbiegł do kwiaciarni, kupił duży pęk róż nie wiadomo czy kupił je dla swojej dziewczyny, czy dla mamy?. Równie szybko wybieg z kwiaciarni. Przez drogę zdążył powąchać róże tuląc swoją twarz w upojnym zapachu kwiatów, kiedy ludzie usłyszeli pisk opon, uderzenie auta i młodego człowieka leżącego na szosie. Kwiaty rozsypały się po szosie, a na twarzy młodego człowieka dostrzec można było ból i zdziwienie. Jak te kwiaty rozsypały się wszystkie jego plany na życie i zdziwienie, że to już koniec.
Pan Jezus wiele razy zapowiadał swoje zmartwychwstanie. Jedną z zapowiedzi był cud Przemienienia Pańskiego. Kiedy Apostołowie oglądali Cud Przemienienia, schodząc z góry zastanawiali się, co to znaczy „zmartwychwstać”. Oni oglądali nie raz jak Chrystus Pan przywracał zmarłych do życia. Widzieli jak zmarli wracali do życia i nadal nie wiedzieli do końca czym jest zmartwychwstanie, bo ono jest czymś zupełnie innym niż wskrzeszenie dziewczynki, młodzieńca z Nain czy Łazarza. Apostołowie nie wiedzieli, więc my tym bardziej nie wiemy. Nie da się tego dowiedzieć, da się tylko doświadczyć. Spróbujmy dzisiaj doświadczyć zmartwychwstania.
Kiedy Niewiasty przyszły do grobu Pana Jezusa, spotkały anioła, a on powiedział do nich: „Szukacie Jezusa ukrzyżowanego. Zmartwychwstał, nie ma Go tu”. Człowiek zawsze jest „gdzieś”. Jeśli nie ma go tu, to jest tam i zawsze jest w konkretnym miejscu w konkretnej chwili. Pamiętamy jak Maria nie wiedząc, że obok niej jest Zmartwychwstały Pan pyta, jak jej się wydawało, ogrodnika, gdzie Go położyłeś, pokaż mi, a ja Go zabiorę…
Tak jesteśmy przywiązani do tego świata za pomocą dwóch łańcuszków: czasu i miejsca. A Pan Jezus Zmartwychwstały nie musi być ani tu ani tam, a może być i tu i tam, dla Niego wczoraj i dzisiaj czy jutro nie są obowiązujące. Zmartwychwstanie to zerwanie tych dwóch łańcuszków: czasu i miejsca, których my nie możemy zerwać.
Za każdym razem, kiedy ktoś umiera, śmierć przypomina o sobie. Dawniej ludzie myśleli o śmierci i wiara w zmartwychwstanie była im potrzebna, była nadzieją, która rozświetlała smutną rzeczywistość doczesnego życia. Wszyscy podnosili oczy ku górze i myśleli: „Oby tam coś było!” Zmartwychwstanie Chrystusa Pana dawało tę nadzieję: tak, tam coś jest, tam jest życie, bo tam żyje Pan Jezus. Dzisiaj, chociaż klepsydry przy Bazylice i informacje z kraju mówią o śmierci, to nie myśli się o śmierci, a ludzie odpychają tę myśl od siebie. Raczej boją się: a co jeśli tam jest życie? A co jeśli tam żyje Jezus Chrystus, którego przez całe życie odrzucałem, lekceważyłem i dla którego nie miałem czasu? Tak kurczowo trzymamy się tego świata i wielu pewnie myśli: oby tam nic nie było, bo może się okazać, że nie będzie tam z czym pójść, że głupi byłem szukając za wszelką cenę swojego prawa do szczęścia tu na ziemi. Tak samo zmartwychwstanie Chrystusa od początku nie było faktem radosnym dla wszystkich. Jedni się cieszyli i byli gotowi biec na koniec świata, żeby innym świadczyć o zmartwychwstaniu. Drudzy rozpuszczali kłamstwa za pieniądze i ignorowali fakty: cuda w imię Chrystusa zmartwychwstałego. Zmartwychwstanie jest faktem do dzisiaj i do dzisiaj rodzi właśnie takie reakcje. Dla jednych jest osią życia, dla innych nieznośnym faktem, o którym starają się nie myśleć, ale każdy staje w obliczu zmartwychwstania.
Zadaje się głośno pytania: Kto był tam, kto widział sam moment zmartwychwstania? Tymczasem zmartwychwstanie to nie jest chwila z przeszłości. To jest nowy rodzaj życia i nowe stworzenie. Podobne pytanie możemy zadać o życie: Kto był, kto widział, jak powstawało życie na ziemi? Kto zobaczy jak dzisiaj powstaje nowe życie? To nie jest dla nas dostępne, nawet mikroskopy tego nie pokażą, bo życie zawsze powstaje w jakimś małym ziarenku, nie wiadomo jak i nieuchwytnie. Możemy życia doświadczać, widzieć jego owoce, patrzeć jak się rozwija, ale zrozumieć życia też nie podobna. Napisać jego definicji się nie da, opowiedzieć w jednym zdaniu a nawet w całej książce też nie za bardzo. A ono jest. Jest tak potężne, że przetrwało kataklizmy, a tak słabe, że wszyscy boimy się je utracić. Jest tak powszechne, że każdy je czuje, a jednak nie każdego cieszy. Tak samo jest ze zmartwychwstaniem: W Osobie Pana Jezusa Chrystusa, tam wtedy, w ogrodzie pod Jerozolimą był zaczątek zmartwychwstania, a więc nowego życia bez przywiązania do miejsca i czasu, bez podlegania prawom tego świata. Ono powstało w zarodku, jakby w zaczynie, który miał i ma przemienić ten świat w nowy świat – nowe stworzenie. Od razu przemieniło uczniów, którzy doświadczyli zmartwychwstania, nawet jeśli nie poznawali początkowo Chrystusa. Potem zaczęło przemieniać serca innych ludzi przytłoczonych grozą śmierci.
To nie samo nauczanie Chrystusa Pana przemieniło świat na zupełnie inny. Moralne i wartościowe nauki głosiło przecież wielu mędrców. Chrześcijaństwo nie opiera się głownie na naukach, bo i tak każdy z ludzi ma wypisane w sercu, jako prawo naturalne. Kiedy jakikolwiek mędrzec i nauczyciel umiera, zostawia ludzkości w spadku swoje mądrości i nauki. Wtedy ludzie zachowują się jak niegodni spadkobiercy – wybierają sobie to, co chcą, a resztę trwonią. Z nauką Chrystusa nie da się tak zrobić, bo Chrystus ciągle żyje. Cały czas jest i działa i naucza i my słuchamy i zginamy kolana przed nauką, która wciąż jest głoszona, jest żywa i Chrystusowa. Zmartwychwstanie jest faktem nie z przeszłości, jest faktem, który jest teraz, który zabrania mówić: Jezus był, a każe mówić Jezus jest!
Czym jest zmartwychwstanie? Zauważmy jak brzmią świadectwa uczniów, którzy doświadczyli spotkania z żywym Chrystusem. Nie brzmią: zrobił to i to, a tu usiadł, a tu wstał, tylko raczej: „widzieliśmy Pana!” a w dalszej kolejności: „Jesteśmy gotowi za to umrzeć”. Lęk przed śmiercią i brak gotowości na nią oznacza, że jeszcze nie widzieliśmy Pana. Boimy się zbliżyć do takiego stanu, jakbyśmy się bali wejść do pustego grobu i spotkać tam Chrystusa. Nie bójcie się – woła dzisiaj anioł do nas, chodźcie, podejdźcie bliżej woła anioł, kiedy wszyscy wołają: trzymajcie się z daleka. Nasza obecność tutaj świadczy, że w jakiś sposób nie baliśmy się. To znaczy spotkaliśmy Zmartwychwstałego. Chrystus żyje i jest wszędzie tam, gdzie nie ma lęku przed utratą czegoś z siebie i czegoś z życia. To jest największa wolność i największe szczęście, doświadczyć życia, którego nikt nam zabrać nie może.